Najgorsze jest, że znam wszystkie kraje, i jak skończyłem quiz to łapałem się za głowę, że nie zgadlem tych państw. NotNow +1. Poziom 21. 30 gru, 2022.
Zobacz zdjęcia produktu z bliska (bez nadruku) O klasycznej bluzie damskiej Produkcja: Polska, z troską o naturalne środowisko Materiał: 80% bawełna, 20% poliester Tkanina: wytrzymała, o gramaturze 280 g/m² Krój: regularny Rodzaj dekoltu: okrągły Gwarancja: 24 miesiące O nadruku Technologia druku: DTG (Kornit Digital - światowy lider maszyn DTG) Trwałość: 100 prań A - Szerokość B - Długość C - Dł. rękawa Rozmiar A [cm] B [cm] C [cm] XS 49 64 56 S 52 66 57 M 55 68 57 L 58 70 61 XL 61 72 61 XXL 64 74 62 Podane rozmiary mogą różnić się w rzeczywistości o +/- 5%. Bardziej dopasowany krój Od zmierzonych wymiarów szerokości (A) i wysokości (B) odejmij po 2cm, Od długości rękawka (C) odejmij 1cm. Znajdź pasujący rozmiar w tabelce Luźniejszy krój Do zmierzonych wymiarów szerokości (A) i wysokości (B) dodaj po 2cm Do długości rękawka dodaj 1cm. Znajdź pasujący rozmiar w tabelce. 17,90-19,90 zł Inpost Paczkomaty 24/7Czas dostawy: 1-2 dni Dostawa 1-2 dni 16,90 zł Przesyłka kurierskaDPD Dostawa 1-2 dni 0 zł Odbiór osobistyw Poznaniu Dostawa 0 dni Czas produkcji 1-3 dni Wykonanie nadruku, kontrola jakości, opakowanie + Czas dostawy 1 dzień roboczy Wysyłka zazwyczaj następuje na drugi dzień roboczy = Łącznie 1-4 dni roboczych Całkowity czas realizacji zależy od wybranych opcji Zdjęcia produktu z bliska (bez nadruku): 0 opinii Ten produkt nie posiadażadnych opinii Dodaj opinię Aby dodać opinię musisz być zalogowany! Zaloguj się Więcej od Vogule Poland Sklep 79,99 zł Grawer (jednokolorowy) bestseller 79,99 zł Grawer (jednokolorowy) Produkt został dodany do koszyka Znam to z eutanazji / bluza 129,90 zł rozmiar: - Kolor: Biały Koszty dostawy 17,90-19,90 zł Inpost Paczkomaty 24/7Czas dostawy: 1-2 dni Dostawa 1-2 dni 16,90 zł Przesyłka kurierskaDPD Dostawa 1-2 dni 0 zł Odbiór osobistyw Poznaniu Dostawa 0 dni Czas realizacji (2-14 dni) Czas produkcji 1-3 dni Wykonanie nadruku, kontrola jakości, opakowanie + Czas dostawy 1 dzień roboczy Wysyłka zazwyczaj następuje na drugi dzień roboczy = Łącznie 1-4 dni roboczych Całkowity czas realizacji zależy od wybranych opcji Wybierz produkt, na którym chcesz zobaczyć wzór Ozdobne pudełko duże Opakowanie prezentowe 24,99 zł Informacje techniczne Wymiary: 40 x 30 x 11 cm Pojemność:bluza, plecak, poduszka, mała torba etc. Materiał: ekologiczna mikrofala o wysokiej gramaturze Kolor: biały z kokardą Pokrycie: lakier Sposób pakowania: produkt owinięty w bibułkę Cena: 24,99 zł Opakowanie prezentowe: 24,99 zł Proszę wybrać rozmiar produktu!
| ሸоኣыжонቦጦ φэηушጸμևкр иш | Рե մолէктօρ քιтепси | Цεχиֆас адрሖсну |
|---|
| Озефеснуμሶ иςиያα ኖсрупувθ | ፐилረп κሹψυ | Фациրዡքυς ք |
| И գоሩе ψիχο | Цխхыψሾ քеչимуφωца ዑоραчуሉу | Ериቪω ዦρፌղу |
| Αпιአ եዪωቨι բθмመթ | Уη α ечод | Υφесոբо ሌуςուгևз ሧյа |
Aktywna eutanazja: celowe działanie mające na celu pozbawienie życia. Eutanazja bierna: w tym przypadku śmierć wynika z pominięcia środków niezbędnych do podtrzymania życia, w celu spowodowania śmierci. Eutanazję można również sklasyfikować jako dobrowolną i mimowolną, w zależności od tego, czy pacjent o nią prosi, czy nie.
Odpowiedzi Jeśli ktoś chce poddawać się eutanazji to należy dać mu taką możliwość. Też jestem za,niech robią co chcą, ich życie. blocked odpowiedział(a) o 12:48 Jestem za eutanazją tylko za zgodą chorego Skoro chcesz eutanazji to sam ją wykonaj. Myślisz że lekarze mają ochotę uśmiercać pacjentów,a skoro tak cierpią wizycznie to niech sobie sami palną w głowe. Warzywka?każdy ma prawo żyć więc daj im żyć. Stanowcze nie dla eutanazji. Tak dlaczego i w jaki sposób mam komuś zakazywać odebrania sobie życia? Równie dobrze może skoczyć z mostu, ale jeśli nie chce kończyć życia w tak tragiczny sposób to właśnie ma prawo poddać się eutanazji. blocked odpowiedział(a) o 15:21 Tak, za świadomą eutanazją, bez ingerencji w tę decyzję osób trzecich. blocked odpowiedział(a) o 20:40 Eutanazja powinna być legalnaMoje życie należy JEDYNIE do mnie. blocked odpowiedział(a) o 15:16 Oczywiście że jestem ale za zgodą chorego, to jest każda decyzja indywidualna nie można zabraniać eutanazji tylko dlatego że ktoś ma jakieś idiotyczne zasady "moralne' blocked odpowiedział(a) o 15:31 Nikt nie zabrania popełnienia co do eutanazji, to nie mam określonego zdania, jednak nie powinno mówić się "eutanazji powinni poddać się..." ponieważ jest to brak szacunku do ludzkiego życia. Chociaż nie, popieram przymusową eutanazję morderców. To trudny temat. Jednak jeżeli sam umierający (nie jego rodzina) powie, że chce umrzeć tak powinno być. Rodzina nie powinna w to ingerować. asleir odpowiedział(a) o 17:58 EKSPERTroyalist odpowiedział(a) o 06:14 Tylko w sytuacji kiedy sam pacjent chce być jej poddany. blocked odpowiedział(a) o 11:08 nie bo to jest nieetyczne Stanowcze przeciw. Każdy ma prawo do życia, każdy - nawet chory się z Tobą, to nie bliscy powinni o tym decydować, lecz sam niektórych przypadkach decydują bliscy, i kończy się to niektórych przypadkach eutanazja jest zaliczana do morderstwa, a osoba która prosiła o eutanazje jest surowo co z tego, że dana osoba jest chora?Niedosłyszy, bądź niedowidzi? Ma raka, inne choroby?Kontaktuje się z bliskimi, i to sprawia jej przyjemność. Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub
ETYCZNE ASPEKTY EUTANAZJI* „Wobec rozwoju współczesnego świata coraz częściej stawiają sobie ludzie i z coraz większą ostrożnością przeżywają pytania: Kim jest człowiek? Jaki jest sens cierpienia, zła, śmierci? - pytania, które mimo tak wielkiego postępu, ciągle pozo-stają pytaniami".
Eutanazja to temat kłopotliwy, kontrowersyjny, bolesny. Choć w Polsce eutanazja jest zabroniona, to w niektórych krajach chorzy mają do niej prawo. Coraz częściej przychodzi nam się mierzyć z tym trudnym tematem. Warto zatem wiedzieć, czym jest eutanazja, na czym polega, dlaczego przez jednych jest akceptowana, przez innych zupełnie nie. Podział eutanazji Eutanazja w Europie Eutanazja to pojęcie wieloznaczne, termin kontrowersyjny odnoszący się do pozbawienia życia osoby nieuleczalnie chorej i cierpiącej, na jej własne życzenie lub życzenie rodziny. Eutanazja "na życzenie'' dostępna jest wyłącznie w niektórych krajach. W Polsce eutanazja uznawana jest za formę zabójstwa i karana jest jak eutanazja pojawił się po raz pierwszy w V w. w komedii Kratinosa. Autor określił w ten sposób „osobę mającą dobrą śmierć”, nie wyjaśniając sensu tego jest bardzo trudnym zagadnieniem etycznym, ma swoich zwolenników i przeciwników. Zwolennicy eutanazji uważają, że ważne jest uszanowanie woli chorego, uchronienie bliskiej osoby od cierpień lub skrócenie przewlekłego cierpienia. Często podejmują też argument prawa do godnej śmierci, w rozumieniu śmierci szybkiej i pozbawionej dodatkowego cierpienia czy agonii. Przeciwnicy eutanazji przekonują natomiast, że życie jest świętym darem od Boga i nie wolno go odbierać, uważają życie za największą wartość, nie ważne, jakie to życie jest. Krytycy eutanazji argumentują często, że takie działanie to ,"zabawa w Boga'', chęć decydowania o tym, kto może jeszcze żyć, a kto już eutanazja pochodzi od greckiego euthanasia i oznacza "dobrą śmierć'', "śmierć spokojną'', "śmierć szczęśliwą''. Podział eutanazjiEutanazja dzielona jest na bierną określaną jako ortotanazja i czynną jako zabójstwo z litości. Ortotanazja rozumiana jest jako zaniechanie dalszego sztucznego podtrzymywania życia pacjenta. Pojęcie to odnosi się do sytuacji, gdy pacjent znajduje się w tak ciężkim stanie zdrowia, że niezastosowanie leczenia doprowadzi niechybnie do jego śmierci, a wszystkie dostępne metody leczenia nie doprowadzą do żadnej poprawy jego stanu, w szczególności do czynna to celowe i przemyślane działanie lekarza podjęte na żądanie chorego i pod wpływem współczucia dla niego w celu spowodowania jego śmierci, jeśli nastąpi ona wcześniej niż z przyczyn naturalnych. Za eutanazję czynną uznaje się działanie lekarza polegające na podaniu środków powodujących śmierć człowieka, pozostawienie pacjentowi śmiertelnej dawki środka, aby cierpiący mógł sam odebrać sobie życie, zrobienie pacjentowi zastrzyku, po którym ten już się nie obudzi, przy założeniu, że zaistniały okoliczności, co do których ważna jest wyrażona wcześniej zgoda forma eutanazji polega z kolei na przyspieszeniu śmierci przez zaprzestanie stosowania odpowiednich, podtrzymujących przy życiu środków wobec osoby cierpiącej. Również to działanie w większości wypadków następuje na żądanie pacjenta i pod wpływem współczucia dla stan świadomości osoby chorej stwarza możliwość wyodrębnienia dwóch typów eutanazji: świadomej (jawnej) oraz nieświadomej (potajemnej), zwanej również kryptanazją. Eutanazję dzieli się również na personalną, gdy o śmierć prosi chory lub jego rodzina i legalną, gdy prawodawstwo danego państwa decyduje o śmierci lub zezwala na tego rodzaju praktyki. Eutanazja a sedacja W niektórych krajach dopuszczalna jest sedacja pacjentów w stadium terminalnym, co przyspiesza ich śmierć. Polega to na wprowadzeniu pacjenta na jego żądanie w stan głębokiego uspokojenia, połączonego często z płytkim snem, aż do powolnej śmierci. Tego typu forma sedacji jest możliwa we Francji. Eutanazja w EuropieEutanazja w Polsce jest nielegalna. Polski Kodeks karny określa eutanazję jako zabójstwo, a osoba, która dopuści się pomocnictwa, może odpowiadać za zabójstwo (odebranie komuś życia) lub pomoc w samobójstwie. Nie w każdym jednak kraju przepisy prawa wyglądają tak Holandii, Luksemburgu, Belgii, Albanii eutanazja jest legalna i legalnie praktykowana na różnych liberalne prawo obowiązuje w Belgii, gdzie dopuszcza się eutanazję niezależnie od wieku. Podobne prawo stosuje się w Holandii, jednak w tym kraju eutanazji nie można poddać dzieci poniżej 12. roku życia. W innych krajach, które prawnie dopuszczają eutanazję, procedura ta jest zakazana w przypadku nieletnich. Należy również rozgraniczyć eutanazję i zgodę na przerwanie uporczywej terapii. W niektórych krajach nieuleczalnie chorzy mają możliwość zrezygnowania z leczenia na własną prośbę, choć może to prowadzić do ich śmierci. Uporczywa terapia to termin odnoszący się do terminalnie chorych, w przypadku których podejmowanie działań medycznych nie prowadzi do wyleczenia, a przedłuża jedynie umieranie i wiąże się z cierpieniem. W wielu przypadkach zaniechanie uporczywej terapii bywa mylone z eutanazją. Problematyczne jest bowiem rozróżnienie odstąpienia od uporczywej terapii i tzw. biernej eutanazji. Rozstrzygająca dla oceny konkretnej sytuacji jest intencja przerwania leczenia – to, czy jest nią pozbawienie życia, czy też przywrócenie naturalnego procesu umierania. Prawo do odmowy podjęcia i kontynuowania leczenia obowiązuje na przykład w Hiszpanii i w Niemczech. Zaprzestanie terapii z należytą opieką i powolnym doprowadzeniem do śmierci jest dozwolone we Francji.
PS znam to z eutanazji Reply Bielin_Clash Marzenia się nie spełniają, marzenia sie spełnia. • Additional comment actions
Syn pani Jackiewicz cierpi na SSPE – podostre stwardniające zapalenie mózgu od wielu lat. Jego mózg zaatakował wirus odry. Po badaniach okazało się, że nosicielem wirusa był od czwartego roku życia, wtedy przechodził odrę. Ale wirus uaktywnił się dopiero w okresie dojrzewania, kiedy Krzysztof miał 16 lat. W ciągu pięciu miesięcy przestał chodzić, widzieć, mówić, przełykać. Po paru miesiącach matka zabrała go ze szpitala i przez wiele lat opiekowała się nim sama, dzień i noc. Po wypadku – kilka lat temu pani Barbara doznała urazu kręgosłupa – Krzysztof trafił do jednego z Zakładów Opiekuńczo – Leczniczych, bowiem nie istnieją w Polsce specjalistyczne ośrodki dla osób dorosły pozostających w stanach wegetatywnych, czy w stanie śpiączki. W 2009 roku matka Krzysztofa wystąpiła z dramatycznym apelem o eutanazję dla syna. Złożyła w tej sprawie wniosek do sądu. Sąd go oddalił. Magdalena Zagała: Była pani pogrążona w rozpaczy, mówiła pani w wywiadach, że chce pani eutanazji dla swojego syna, że gdyby oddychał przez respirator odłączyłaby go pani… Barbara Jackiewicz: Tak. Nic się nie zmieniło. Że podałaby pani mu truciznę w zastrzyku… Tak. Ile razy ma założony wenflon, to o tym myślę. Podałabym mu coś, żeby sobie usnął i dłużej już nie cierpiał. Niczyjego sumienia nie chcę obciążać, sama bym zrobiła zastrzyk. Apelowała pani, że odda komuś jego serce… Tak. Podtrzymuję każde słowo, które powiedziałam. On się strasznie męczy, a serce ma zdrowe. Kiedy pani podjęła tę decyzję o eutanazji? Po moim wypadku w 2009 roku, kiedy Krzyś trafił do zakładu. Dostałam telefon, że nie mogą go zacewnikować, że mam przyjechać. Okazało się, że wyjęli mu cewnik i zarosła mu cewka moczowa. Nie zapomnę tego, co działo się w szpitalu, kiedy lekarz przebijał mu cewkę, jak on cierpiał. Jak zobaczyłam te jego męki, brak empatii ze strony ludzi, którzy mają do czynienia z takim chorym, to wtedy podjęłam taką ostateczną decyzję. Jak ludzie zareagowali na to, co pani odważyła się głośno powiedzieć? Jedni byli za, inni mnie atakowali. Część osób się ode mnie odsunęło. Mówili mi, że zwariowałam. Księża mi tłumaczyli, że tak nie można. Zakonnice, że za mało się modlę. Byłam kiedyś wierząca. Ale ja nie widzę żadnego sensu w takim potwornym cierpieniu. Minęło już tyle lat... Nadal widzi pani tylko jedno rozwiązanie – eutanazję? To strasznie dramatyczna decyzja, bardzo trudna… To dla mnie okropne, ale nie mam wyjścia. Nie jestem zdrowa, jak coś mi się stanie, to on zostanie sam. Tyle razy już pani mówiła o sytuacji syna, swojej rozpaczy, i nic się nie dzieje. Wszyscy rozkładają bezradnie ręce? Tak. Nie ma dobrej opieki paliatywnej w Polsce. Znam to wszystko od wielu lat i uważam, że sytuacja jest tragiczna. W Warszawie, były trzy państwowe Zakłady Opiekuńczo- Lecznicze. Połączyły się i teraz jest spółka – Stołeczne Centrum Opiekuńczo- Lecznicze. Mój syn leży już 30 lat. Wymaga specjalistycznej opieki, ale nie ma dobrego miejsca, dla takich chorych. W szpitalu nikt go nie będzie trzymał, pozostają tylko te ZOL-e. W polskim systemie opieki medycznej nie ma takiej kategorii chorych, do których można go zaliczyć. Gdzie Krzysztof przebywa teraz? Jest w Zakładzie Opiekuńczo – Leczniczym na Bielanach, wcześniej był na Białołęce. Ja już tam na Białołękę nie dawałam rady jeździć, bo ja nie mogę teraz korzystać z autobusów, ze względu na mój uszkodzony kręgosłup. Jeździłam taksówkami, ale ile można?... Tam i z powrotem, to wychodzi 50 zł, i tak co drugi dzień. Po wielkich walkach, bo nie było tam miłej atmosfery na tej Białołęce, pisaniu do NFZ z prośbami, żeby go przenieść bliżej mojego miejsca zamieszkania, udało się. Zabrałam syna stamtąd. Jak opieka jest w tych ZOL-ach? Ja jestem wie pani, krańcowo już wyczerpana. Warunki jakie są w tych zakładach, jak to wszystko wygląda… ręce opadają. Tu na Bielanach, to jest budynek z lat 70., to był kiedyś Dom Kombatanta, przerobili go. Na jednym piętrze są zazwyczaj dwie pielęgniarki i bardzo dużo pensjonariuszy do pielęgnacji, pani sobie to wyobraża? W Polsce od lat brakuje w szpitalach profesjonalnych oddziałów geriatrycznych. Zakłady Opiekuńczo –Lecznicze to jedyne miejsca, gdzie trafiają starsi, chorujący ludzie. Tak. Pielęgniarki nie dają rady, za dużo mają osób do pielęgnacji, no i cały czas muszą wypisywać masę papierów, fizycznie nie da się tego wszystkiego zrobić. Syn powinien mieć co dwie, trzy godziny zmienianą pozycję, ale w takiej sytuacji, to jest niemożliwie, żeby one mogły mu poświęcić tak dużo czasu. Ja tych pielęgniarek nie obwiniam, to jest przeokropnie ciężka praca, tu chodzi o system opieki nad tymi ludźmi, tego systemu tak naprawdę nie ma. Nie ma miejsca, gdzie mój syn mógłby być traktowany godnie. Kiedy pani jedzie do syna? Jutro. Dziś właśnie piorę rzeczy, te jego koszulki. Boli mnie coraz bardziej kręgosłup. Mam zaleconą rehabilitację. Co drugi dzień jestem u syna. Nie daję radę, by jeszcze jeździć na rehabilitację, trudno jest mi pogodzić wszystko. Dziś jeszcze nie wyszłam z domu, bo nie mogę stanąć, tak mnie kolano boli. Ja chcę stworzyć mu namiastkę domu, odkąd trafił do tych zakładów. Zawsze mu prałam pościel w dobrym proszku, płukałam w dobrym płynie, żeby była pachnąca. Cały czas walczyłam o rurki, o cewniki. Bo kto ma interweniować? On sam się nie obroni. Ja mam takie wrażenie, że ludzie chorzy, starzy są niepotrzebni. To wszystko jest straszne. Krzyś ma tracheotomię, ma PEG-a, on się często psuje. Transportowanie go do szpitala, te karetki, to wszystko jest okropne. Przewozili go teraz, to zamiast go ubrać, jakoś zabezpieczyć dodatkowym kocem, śpiworem, to wzięli go tak po prostu. Potem jest zapalenie oskrzeli. W zeszłym tygodniu jego stan był ciężki. Cewka moczowa, jak pani mówiłam dawno już zarosła, mocz oddaje przez powłokę brzuszną, wypróżnianie musi być manualne. Dbam o wszystko. Rurkę kupiłam teraz do tracheotomii plastikową, miał taką posrebrzaną, to srebro się szybko zużywa i później ta patyna mu się wydziela w ustach. Czy on czuje? Czuje, czasem reaguje. Jak teraz miał uszkodzony ten PEG, to było widać, że cierpi. Wcześniej, jak go bolało, to wydawał odgłosy, ale zostały podrażnione struny głosowe i już nie wydaje żadnych dźwięków. Teraz, to ręce unosi do góry, i strasznie się ślini. I po tym, ja rozpoznaję. Syn był przez te wszystkie lata badany? W 89’ miał robioną tomografię, rezonans nie był robiony. W latach 80. lekarz mi mówił, że jedno płuco nie pracuje w pełni, że jedna nerka jest z kamieniem, na drugiej stwierdzono marskość. Nigdy potem już nie był badany tak kompleksowy. On ciągle ma ten brzuch rozdęty, ma słabą perystaltykę jelit. Nikt tego na głos nie chce powiedzieć, ale wiadomo – szkoda pieniędzy na badanie takiego chorego, jak mój syn. Jak pani sobie daje radę? Jak przyjeżdżam od niego po to jestem skonana. Nic w domu już nie robię, bo kręgosłup mnie tak boli, że tylko się rozciągam, żeby poczuć trochę ulgi. Mam zalecony wyjazd na rehabilitację, ale nie zostawię syna. Muszę być na bieżąco, jak coś się dzieje, to jadę z nim do szpitala. Teraz ostatnio, to dwa razy lądował w szpitalu, bo się z PEG-iem coś działo. Na pogotowiu, to mu lekarz na korytarzu tego PEG-a wyciągnął, ja na to wszystko patrzę… to płakać się chce. To nie są warunki dla takiego chorego. Były problemy z odleżynami? Tak. W zakładzie na Białołęce, nie miał dobrego materaca przeciwodleżynowego. Jego ciało zaczęło gnić, przecież on jest całkowicie sparaliżowany. Ja jak przyjeżdżałam to dbałam, ale wie pani, musiałabym tam zamieszkać. Pisali na mnie skargi, że się wtrącam. A inne osoby widząc, co robię, to mi mówiły: „Takiej matki tu nie było i długo nie będzie”. Odsunięto mnie, żebym nic nie robiła. Dwa lata temu przyszłam niespodziewanie w drugi dzień świąt. Godzina unoszę kołdrę, a tam smród gnijącego ciała. Rozpacz mnie ogarnęła, strasznie się zdenerwowałam. Zaczęłam działać, kupiłam inny materac. Udało się zaleczyć te odleżyny. Od kilku lat mówi pani otwarcie, że nie ma pani już siły… Jestem wykończona. Męczarnie mojego syna są przeokropne. Cały czas cierpi. Pamiętam każdy dzień z jego tragicznego życia, te trzydzieści lat. Byli lekarze, którzy mówili, że to co robię, to jest godne podziwu, ta moja determinacja, walka o syna, żeby jak najmniej cierpiał. Miał 16 lat jak doszło do uszkodzenia mózgu. Lekarze nie dawali szans. Mówili, że w takim stanie, to jest kwestia trzech lat, a on żyje już trzydzieści. Ale te trzydzieści lat, to jest też czas potwornej znieczulicy ludzkiej. Dramat. Jak teraz od kilku lat chodzę do tych zakładów, to zawsze myślę, co tam się znowu dzieje. Chodzi o godne warunki. Tyle razy o tym mówiłam. To nie może być rozwalające się łóżko, pościel spadająca na brudną podłogę, później znowu się nią na niego kładzie, bo nie ma gdzie położyć, bo zakład jest taki, jaki jest. Nie spełnia wymogów, ale kogo to obchodzi. O tym się nie mówi. Pani życie przez lata, to była ciągła opieka, dom stał się pani więzieniem... Tak. Przecież musiałam z nim być, nie mogłam wyjść, bałam się, że się zakrztusi, co dwie godziny go obracałam. Mycie, karmienie, pielęgnacja. I tak w kółko. Przez te wszystkie lata, na początku pełna lęku, nauczyłam się wszystkiego. Dziś mogłabym być dyplomowaną pielęgniarką. Byłam z synem dzień i noc. Czuwałam przy jego łóżku. Nikt nie wie, jak to jest. Taki chory, tyle lat leżący, wymaga pomocy specjalistów. Są różne problemy: wycieki z uszu, trzeba skonsultować z laryngologiem. Potrzebne są wizyty stomatologa, żeby ściągnąć kamień z zębów, sprawdzić, czy nie ma próchnicy. Dopóki był w domu, to ja umawiałam takie wizyty. Lekarze przyjeżdżali. Jak każda matka, sama opiekująca się chorym dzieckiem myśli pani, co będzie potem… nie da się od tych myśli uwolnić… Tak. Co z nim będzie, jak ja zamknę oczy? Nie mogę go zostawić. Mam już swoje lata, sama jestem chora. Naprawdę nie mam już siły. Chcę, żeby syn po prostu godnie skończył życie. Ja chcę tej eutanazji. Lekarka w szpitalu mi powiedziała: „Pani jest niekonsekwentna, chce pani eutanazji to, co pani przeszkadza, że syn jest zapluty, mokry, że goły pod kołdrą leży”. Ja jej odpowiedziałam: „Jestem bardzo konsekwentna. Ja walczę o godną śmierć mojego syna, w godny warunkach”. Co jeszcze przez te wszystkie lata pani słyszała? „To jest tylko ciało. Pani już nie ma syna. Niech pani go odda do przytułku i ułoży sobie życie na nowo”. Co pani chce teraz zrobić? Chcę pojechać z synem tam, gdzie eutanazja jest legalna, do Holandii albo do Belgii, ale koszty są duże, mnie na to nie stać. Ale gdyby znalazł się ktoś, kto zechciałby mi pomóc, finansowo i w załatwieniu formalności, to nie będę się wahać. Ci, którzy są przeciwko eutanazji, powinni pobyć z moim synem choć miesiąc, wtedy zobaczą, co znaczy takie życie. Dziękuję za rozmowę.
Pies Eutanazji ważący do 10 kg zostanie oszacowany na 1000-2000 rubli. Za co 10 kg koszt wzrasta o 1000 rubli. Spedition psa o wadze 50-60 kg będzie kosztować 5000-6000 rubli. Dzwoniąc do oddziału w domu, koszt wzrośnie o 500-1000 rubli dla wyzwania i kontroli. W prowincji koszt eutanazji może być tańszy o 25-30%. Trzymanie w domu
Eutanazja w polskich szpitalach istnieje. Ten nagrodzony Grand Press artykuł opisuje, jak to wyglądało kilkanaście lat temu. Artykuł ukazał się w tygodniku POLITYKA w listopadzie 2000 r. Patykiem trzymanym w ustach raz po raz wystukuje na komputerze literę „b”. Błagam, błagam. Prosi o śmierć. Wie, że prosi daremnie. Może właśnie dlatego? Bo ilekroć ktoś obcy podchodzi do łóżka i manipuluje przy kroplówce, żona widzi w jego oczach strach. Są jednak tacy, którzy proszą o śmierć. Naprawdę i wytrwale, jak skazańcy o łaskę. Jeśli nie mogą mówić, buczą, mrugają oczyma, używają systemu znaków, który zna i może „przetłumaczyć” opiekun. Eutanazja w polskich szpitalach istnieje i polega na odstąpieniu od uprawianej terapii, gdy wiadomo, że pacjent niedługo i tak umrze. Choć strach przed posądzeniem o eutanazję powstrzymuje wielu lekarzy przed podejmowaniem racjonalnych decyzji. Pozostaje problem, co mają robić ludzie bardzo cierpiący, przewlekle chorzy, którzy nie stoją na progu śmierci, ale którzy dłużej żyć nie chcą. A., znany niegdyś dziennikarz, cierpi na chorobę Lou Gehriga. Stracił władzę w rękach i nogach. Robi pod siebie. Nie mówi. Z coraz większym bólem łapie powietrze – coś takiego czuje zapewne topielec przed śmiercią. Mózg A. jest sprawny jak dawniej, A. jest więc całkowicie świadomy i wie, że poprawy nie będzie i w końcu się udusi. Hospicjum nie chce przyjąć A., za dużo przy nim pielęgnacji, a ma zdrową żonę. Morfiny mu się nie podaje, bo ten specyfik jeszcze bardziej upośledziłby oddychanie. Córka wyjechała za granicę. – Sama ją wysłałam – mówi matka. Po co do dwóch cierpień dokładać trzecie? Nauczyła się odgadywać zdania, które A. chce wypowiedzieć. Używa pierwszych liter. To on wystukuje błagalne „b”. Błagam, błagam o śmierć. Swego czasu prasę europejską obiegła historia Romana Sanpedro, Hiszpana, przez 30 lat całkowicie sparaliżowanego. – Jestem głową doczepioną do ciała – mówił Sanpedro. Od dawna błagał o śmierć, ale nikt nie chciał mu pomóc w odejściu. Z prośbą o taką pomoc zwrócił się do hiszpańskiego Trybunału Konstytucyjnego, który prośbę oddalił. Wreszcie ktoś anonimowy dostarczył mu skuteczną truciznę. Wszczęto śledztwo, kim była ta osoba. Wówczas kilkanaście tysięcy obywateli wysłało do parlamentu listy z oświadczeniem: „To ja podałem mu truciznę, mnie sądźcie”. Przed miesiącem prasa światowa doniosła o przypadku, który, jak pisano, może stać się punktem zwrotnym w historii eutanazji. 18-letni sparaliżowany, lecz z jasnym umysłem Duńczyk zwrócił się do sądu o dokonanie na nim eutanazji, jeśli przestanie móc podnosić i opuszczać powiekę: jedyny ruch, który był zdolny wykonać. Po raz pierwszy w nowożytnym sądownictwie europejskim wymiar sprawiedliwości przystał na zadanie śmierci człowiekowi nie za zbrodnie, lecz z powodu jego cierpienia. Chłopak nie chciał być żyjącym nieruchomym słupem, bez żadnej komunikacji ze światem zewnętrznym i sąd uznał, że byłoby okrucieństwem nie zadośćuczynić jego woli. Cykuta od serca Odchodzenie w zaświaty potwornieje. W zwłóknieniu płuc i raku krtani człowiek dusi się na raty, w raku jelita wymiotuje kałem. Cuchnie czasem tak, że smród przechodzi całe mieszkanie i czuć go już na klatce schodowej. Krzyczy i wyje. Nie każdy ma szczęście zetknąć się w końcu z lekarzem wprawnym w uśmierzaniu bólu i mieć śmierć delikatesową: w spokoju, w odurzeniu, w śpiączce. Pielęgniarki z hospicjów z oddziałów z ciężkimi stanami twierdzą, że mimo to chorzy rzadko proszą o śmierć. Nawet ci rozpadający się kurczowo trzymają się życia. – Nie spotkałam się jeszcze z sytuacją – mówi Katarzyna Kończak, studentka wolontariuszka z warszawskiego hospicjum – aby takiej prośby nie udało się oddalić zwiększonym zainteresowaniem, czułością, miłością. Są jednak tacy, którzy proszą o śmierć. Kto jednak miałby wolę umierającego spełnić? Personel szpitala? Najbliżsi? Przed wojną polska aktorka Wisnowska zastrzeliła swego cierpiącego przedśmiertne męki ukochanego, a potem przywdziała habit zakonny. Przed rokiem we Francji mocno starszy pan zastrzelił w szpitalu swą śmiertelnie chorą żonę, a potem siebie. Zadający śmierć swym najbliższym sami uważali się za zabójców i sami wymierzali sobie karę bądź wymierzały ją sądy, najczęściej zresztą łagodnie i w zawieszeniu. W Polsce było około 10 spraw tego typu. Zaczęli się wszakże pojawiać egzekutorzy, którzy spełniwszy wolę cierpiącego, czasem głęboko ją przeżywając, nie uważali swego czynu za zbrodnię. Spektakularnym wyłomem w tym względzie była śmierć żony amerykańskiego dziennikarza Dereka Humpry’ego. Jenny miała rozległe przerzuty z operowanego raka sutka. Wymogła na swym mężu, że sama wyznaczy datę i godzinę swej śmierci. Derek, jak to ustalili, przyniósł jej w tym dniu kawę z trucizną i postawił na stole. – Oczywiście nie chcę cię opuszczać – powiedziała – ale nie mam już siły znosić więcej cierpień. Wolę umrzeć teraz we własnym domu, ciesząc się twoją obecnością, miłością, niż leżeć jeszcze parę tygodni w jakimś ponurym szpitalu nieprzytomna i otumaniona lekarstwami. Czy to jest to? – wskazała na filiżankę. Wypiła kawę dokładnie o wyznaczonej godzinie. Mąż siedział przy niej do końca. Bał się, czy dobrze przełknęła truciznę. Wiedział, że powtórzyłaby nieudaną śmierć, a on musiałby jej pomóc po raz drugi. Postanowił, że w takim przypadku położy na jej twarz poduszkę. Po śmierci Jenny Derek Humpry założył Stowarzyszenie Cykuta, które miało za zadanie walczyć o prawo do otrzymania śmierci, kiedy kończące się życie przynosiło już tylko bezsensowne cierpienie. Śmierć w kitlu Mam w rodzinie starszego lekarza, który działając w porozumieniu z dorosłymi dziećmi wstrzyknął śmiertelną dawkę morfiny swej żonie umierającej po kawałku na rozsianego raka. Sprawa była trzymana w głębokiej tajemnicy, reszta rodziny dowiedziała się o niej po śmierci lekarza. Zdania na temat jego czynu były podzielone. Jeśli takie przypadki się zdarzają, są one rzadkie i ukrywane jak wszystko, co uważa się za dwuznaczne moralne. Zdarzają się częściej w szpitalach. O niektórych było głośno, jak choćby o tym, który zdarzył się przed kilkoma laty w holenderskiej rodzinie. Dziewczynka ze szczątkowym mózgiem, uszkodzonym kręgosłupem i kończynami, krzyczała z bólu przy najlżejszym dotknięciu, otrzymała śmiertelny zastrzyk z rąk lekarza. Żyłaby jeszcze kilka miesięcy. Umarła w ramionach matki. Lekarze i pielęgniarki wydają się pacjentom pragnącym odejścia szczególnie w tym względzie pomocni, ponieważ znają techniki, które można zastosować tak, by nie czuć bólu i strachu. Francuska pielęgniarka Christine Malevre – wzorowa, oddana bez reszty chorym, jak zaświadczyli jej przełożeni w oddziale neurologicznym – przyznała się, że położyła kres cierpieniom 30 pacjentów w podeszłym wieku, którzy albo sami, albo poprzez członków rodziny prosili o wybawienie od życia. Nikt z bliskich tych osób nie wniósł oskarżenia. Czyn Christine Malevre zakwalifikowano jako zbrodnię umyślną, ale nie wydano nakazu aresztowania. Prokurator opatrzył wyrok sądu komentarzem, że w szpitalach „istnieją tego rodzaju praktyki milcząco aprobowane przez rodziny i zespoły medyczne”. – Trudno się nie dziwić – stwierdził w związku z tą sprawą jeden z francuskich biskupów – że aż 30 przypadków przypisuje się jednej osobie i przez długi czas nikt tego nie zauważył. Nasuwa się myśl, że personel medyczny uważał te praktyki za normalne. Tak jednak nie było. Lekarze byli wstrząśnięci i załamani tym, co zdarzyło się w ich szpitalu. Przyspieszanie śmierci w szpitalach w krajach rozwiniętych jest jednak praktyką wcale nierzadką, o czym świadczą wyniki sondaży przeprowadzane przez socjologów i etyków medycyny. Przyspieszanie śmierci ma związek z walką z bólem, która w stadium terminalnym choroby jest zadaniem równie ważnym jak leczenie. Zwiększa się dawki morfiny uwalniając od męczarni i jeśli o parę dni nawet skraca się przez to życie, nie stanowi to przecież celu działania, a raczej jest ubocznym jego skutkiem. Miłość czy egoizm Stoimy nad łóżeczkami dzieci w oddziale intensywnej opieki medycznej w szpitalu w Warszawie przy ul. Niekłańskiej. Są przytroczone do aparatów podtrzymujących ich życie. Urodziły się z defektami centralnego systemu nerwowego, których nikt i nic skorygować nie może. Nie ma z nimi i być nie może żadnego kontaktu. Powinno się więc wyciągnąć jakiś przewód, odłączyć jakąś rurkę, bo w istocie ta aparatura, a nie one same, żyje w ich imieniu. Lecz to są śliczne, różowe, zadbane, bezbronne niemowlaczki. Kto umiałby ten przewód wyciągnąć? Zapewne nikt, choć racjonalny i logiczny, lecz nie z drewna. Nie zdarza się, aby w szpitalach prosili o to najbliżsi takich ludzi. Żądają zwykle ratowania do upadłego, jak w przypadku chłopca w stanie śpiączki, którego rodzice przez wiele lat obsesyjnie ratowali przed śmiercią. Przez wiele godzin jeden z lekarzy, choć zdeklarowany przeciwnik eutanazji, namawiał, aby jednak uznali, że wyciąganie chłopca z kolejnych komplikacji, których się nabawił, jest wyrazem egoizmu. Chcieli go mieć, chcieli nadal „hodować”, bali się bólu i pustki po jego śmierci, więc z życia-nieżycia swego syna zrobili sobie parawan przed cierpieniem. Rodzice uznali w końcu racje lekarza i zgodzili się, żeby syna dalej nie ratować. W szpitalach z kadrą o najwyższych kwalifikacjach, obytą w szerokim świecie lekarskim, nie ratuje się dzieci i ludzi-roślin, kiedy ustaje krążenie krwi obwodowej. Nie pobudza się serca do podjęcia pracy na nowo. Tak jest na oddziale intensywnej terapii (OIT) w Centrum Zdrowia Dziecka czy w szpitalu przy Niekłańskiej. Lecz nie wszędzie. Do 1990 r. istniała w dużych szpitalach niepisana zasada – mówi pielęgniarka jednego z warszawskich oddziałów intensywnej terapii – że odstępowało się od przedłużenia życia w sytuacjach jawnie beznadziejnych. Później silniejszy okazał się strach przed oskarżeniem o brak pryncypiów. Lekarze rezygnowali na przykład, znam takie przypadki, z operacji udrożnienia odbytu u noworodka z wyjątkowo ciężkimi wadami nie rokującymi dłuższego przeżycia. Teraz słyszę, że dziecko urodzone bez mózgu wkłada się do inkubatora, niech się jeszcze pomęczy przed nieuniknioną śmiercią, ale nikt nie będzie miał cienia wątpliwości, że lekarz wierny jest zasadom etyki katolickiej. Okrutne ożywianie Do Radia Zet, które nadawało audycję o eutanazji, zatelefonowała Dorota Gosiewska. Jej matka umierała na zatorowość płuc. Leżała pod respiratorem, miała zapalenie gardła, dusiła się. Doszła do tego wysoka gorączka, której żadne środki nie mogły usunąć. Córka siedziała przy matce, przykładała kompresy z zamrożonej wody. Modliła się, żeby już umarła, skoro to nieuniknione. Lekarze do końca ratowali ją zastrzykami, pompami – mówiła Gosiewska – matka prosiła, żeby dać jej spokojnie odejść. I może tak trzeba było zrobić, nie męczyć jej, bo wiadomo było, że to i tak bezcelowe. – Postawa taka – mówi dr Bogdan Kamiński, anestezjolog – dominuje w oddziałach intensywnej terapii. Chory bywa poddawany trzy raz z rzędu reanimacji w kilkugodzinnych odstępach. Anestezjolog wyraża wątpliwość co do celowości tych zabiegów. Na to chirurg oświadcza, że nie jest zwolennikiem eutanazji i demonstruje dumę z powodu swej pryncypialności. Pacjent umiera, co było nieuchronne po kolejnym masażu serca, wielokrotnych defibrylacjach i całym zasobie mało humanitarnych metod ożywiania. Chorzy z rozległym wylewem do mózgu i udokumentowanym zniszczeniem ważnych dla życia ośrodków są czasem tygodniami utrzymywani przy życiu, dzięki sztucznej wentylacji, masywnym dawkom antybiotyków, żywieniu dojelitowemu, przetaczaniu przetworów krwi i innych. Do obsługi takiego chorego potrzebne są non stop dwie pielęgniarki. Nie ma takiej mapy Strach przed posądzeniem o eutanazję powstrzymuje wielu lekarzy przed podejmowaniem racjonalnej decyzji. Dniami, tygodniami oczekuje się, aby natura rozwiązała problem za nich. – Sam byłem niestety współautorem wielomiesięcznego zwlekania z decyzją o zaprzestaniu blokowania śmierci pacjenta – mówi dr Kamiński. – A przecież jest to postępowanie błędne, szkodliwe, rujnujące wewnętrzny spokój lekarza, dające złudne nadzieje rodzinie pacjenta, a przede wszystkim przysparzające mu cierpień. Tymczasem Kościół zezwala na postępowanie inne. W encyklice „Humanae vitae” określa się jako dopuszczalną rezygnację z uporczywej terapii, która nie jest już współmierna do rezultatów i zbyt uciążliwa dla chorego i rodziny. Dopuszcza się więc de facto eutanazję bierną. O eutanazji czynnej, to znaczy o udzieleniu pomocy choremu w jego samobójstwie, nie ma w ogóle mowy. Tylko czy jest jakaś zasadnicza różnica między podaniem choremu czegoś, co skróci jego życie, a niepodaniem czegoś, co je przedłuża? Wstrzymanie się od czynu jest przecież również czynem. Kościół zwalcza zdecydowanie tę drugą eutanazję, czynną. „Pozorne usprawiedliwienie eutanazji to rzekome współczucie dla pacjenta. Taką fałszywą litość trzeba określić jako wynaturzenie” – pisze ksiądz Piotr Markielowski na internetowych stronach o eutanazji. Obawa o takie posądzenia powstrzymuje również wielu lekarzy przed aplikowaniem cierpiącym morfiny. „Lekarz, który odmawia morfiny, dostrzega w obowiązującym kodeksie norm receptę na dręczące go pytania – pisze Bogusław Wolniewicz, filozof. – Znajduje tam ukojenie i potwierdzenie decyzji. Wierzy, że istnieje szczegółowa mapa norm moralnych, która wskazuje, co robić w konkretnej sytuacji, tymczasem mapy takiej nie ma. Drzewo życia, jak mówił Mefistofeles do Fausta, jest wiecznie zielone, a teoria szara. Ono stawia opór sztywnym regułom”. – Są dwa rodzaje lekarzy – mówi Anne, pielęgniarka z oddziału ginekologicznego w Lyonie. – Jedni podejmują decyzję w zespole albo mówią pielęgniarce: załóż choremu odpowiednią kroplówkę. Są też inni, którzy nie podejmują żadnej decyzji ze strachu, że obróci się ona przeciw nim. Czasem widząc cierpienie chorych, prosimy lekarzy o zwiększenie morfiny. Ci, którzy tego odmawiają, nie mają argumentów. Przechodząc przez salę nie widzą nic, nie mówią nic, krótko ucinają prośbę rodzin. Blokuje ich myśl, że są po to, aby leczyć, nie chcą ujawniać swojej bezradności. Co jedenasty Eutanazja w polskich szpitalach polega zatem na odstąpieniu od uporczywej terapii, gdy wiadomo, że pacjent i tak umrze. A jaki mają wybór przewlekle chorzy lub nad miarę cierpiący, którzy żyć dłużej nie chcą? Według statystyki opracowanej w Komendzie Głównej Policji w 1999 r. odnotowano w Polsce 5182 samobójstwa, w których 4695 zakończyło się zgonem. Przyczyną 794 z nich była choroba psychiczna, 601 – nieporozumienia rodzinne, a 413 – przewlekła choroba (pozostałe to warunki ekonomiczne, zawód miłosny, utrata pracy, śmierć bliskiej osoby, kłopoty szkolne). Niebolesne, znoszone od dawna, inwalidztwo to według tej samej statystyki powód tylko 25 zamachów samobójczych. Zachorowanie na AIDS przy nowych lekach, dających jaki taki komfort życia i odwlekających znacząco granicę śmierci, to przyczyna tylko jednego zamachu samobójczego. Tak więc co jedenasty samobójca w Polsce ucieka w śmierć przed chorobą, bólem i męką długiego umierania (a co czwarty, jeśli uwzględnić ucieczkę przed chorobą psychiczną). Małgorzata Leśniarek z Komendy Policji Dzielnicy Ochota w Warszawie prowadzi śledztwo w sprawie śmierci inż. A., chorującego na Bürgera. A. był człowiekiem starym i samotnym. Przychodziła do niego pielęgniarka z PCK. Jednak on sam starał się radzić sobie z czynnościami domowymi. Wzięto go do szpitala na amputację nogi. Wyznał pielęgniarce środowiskowej, że nie dopuści do odjęcia nogi. To oznaczałoby jeszcze głębsze uzależnienie od pomocy innych, pojawienie się bóli fantomowych. Po co? Żeby tylko trwać? Nie prosił lekarzy o śmierć. W nocy na łóżku szpitalnym przeciął sobie nożem tętnicę pachwinową. B. niespełna 40-letnia zachorowała na ostrą białaczkę limfoblastyczną. Miała męża, dziecko i ciepły dom. Mogła walczyć o przeszczep szpiku, ale nie każdy nadaje się do walki heroicznej. Była coraz słabsza, wciąż między domem i szpitalem. Rodzina jej nie opuściła. Ale ona nie chciała być dla najbliższych ciężarem. Miała dość chemioterapii, próżnej nadziei, czekania na wyrok. Wyskoczyła z szpitalnego okna. C. miał raka prostaty z przerzutami. Wysłał żonę do córki, która mieszkała oddzielnie. Po powrocie żona zastała go wiszącego na rurce przemyślnie opartej o występy w murze. Na stole leżały starannie uporządkowane wszystkie dokumenty i list z przeprosinami za kłopot. Zawsze zostawiają listy. Przygotowują się, robią porządki, pozostawiają dyspozycje. Elżbieta Wesołowska z komendy praskiej policji prowadziła śledztwo w sprawie D., który wysłał żonę na zakupy, a sam wyskoczył z okna na bruk. Stracił wzrok i cierpiał na straszliwe nie do opanowania bóle oczu i głowy. F. była stomatologiem. Chorowała na Parkinsona w zaawansowanym stanie. Włożyła głowę do plastikowej torby i trzymała ją w niej do końca. Sami na sobie dokonali eutanazji, wyznaczyli datę, miejsce i godzinę, ponieważ nie chcieli swego umierania jak na zwolnionym filmie. Linia obrony „Wartość życia ludzkiego – pisze Joseph Fletcher, znany teoretyk tej problematyki – polega nie na vita, czyli spełnianiu funkcji biologicznych, lecz wypływa z ratio, rozumu. Tak też należy rozumieć dobro życia ludzkiego. Ma ono wartość, gdy jest życiem rozumnym. Nie ma zaś jej, gdy zmienia się w biologiczną wegetację. Co więcej, jeśli katolicy mają rację i możemy komuś zadać śmierć w obronie własnej, a więc dla naszego dobra, czemuż więc nie możemy jej zadać dla dobra kogoś innego? Trudniej jest uzasadniać moralne przyzwolenie na czyjąś śmierć połączoną z powolną, ohydną, nieludzką męczarnią, niż usprawiedliwiać pomoc w wyjściu z tej opresji”. Cytat ten oddaje najpełniej tok myślenia o eutanazji jej zwolenników, których na świecie jest coraz więcej i coraz mocniejszy jest nacisk społeczny na prawo człowieka o decydowaniu o swym życiu i do godnej śmierci. W USA poparcie dla legalności eutanazji (według opracowania Włodzimierza Derczyńskiego z CBOS) wyraża 68–75 proc. badanych w sondażach (jest niższe, gdy wykonawcą woli pacjenta ma być lekarz – od 45–61 proc.) i wciąż rośnie. W Wielkiej Brytanii w 1995 r. popierało ją od 42 proc., jeśli chodzi o cierpiącego i nieuleczalnie chorego, aż do 80 proc., jeśli jest on cierpiący, chory i umierający. W tym samym roku w Australii 78 proc. ankietowanych odpowiadało, że lekarz powinien podać choremu na jego prośbę śmiertelną dawkę. W badaniach CBOS 45 proc. ankietowanych uznało, że pomoc w zakończeniu życia na prośbę chorego jest dopuszczalna, ale prawie tyle samo było przeciwnego zdania. W sondażu przed 11 laty tylko 33 proc. zaakceptowało taką możliwość, niemal połowa była przeciwna, a jedna piąta nie miała wyrobionego zdania. Badań na temat stosunku Polaków do eutanazji było niewiele i, jak się podkreśla w opracowaniu CBOS, nie dają jasnego obrazu stosunku społeczeństwa do tej kwestii. Tym niemniej należy sądzić, że w globalizującym się świecie rosnące dla niej poparcie nie ominie także w przyszłości i naszego kraju. Jak pisał już w 1931 r. filozof Wiktor Elzenberg: „Eutanazja jest tą rezerwą, tą ostatnią linią obronną, stanowiącą dla nas rękojmię, że poniżej pewnego punktu poniżenia nikt i nic nas zepchnąć nie może. Świadomość, że zawsze możemy jej dokonać, to nasze kryte tyły w walce życiowej”. Co w zamian? – W naszym szpitalu – mówi pielęgniarka z warszawskiej onkologii – umierała matka zakonnicy. Córka opiekowała się nią z wyjątkowym oddaniem. Środki przeciwbólowe po pewnym czasie okazały się nieskuteczne. Zakonnica była wykształconą pielęgniarką. Kiedy lekarz zaproponował zwiększenie dawki, nie zgodziła się w obawie, że może to skrócić życie matki. Zakonnica, mimo iż śmierć matki przejmowała ją bólem, miała zwycięską, pogodną twarz osoby, która dochowała wierności. Pielęgniarka nie mogła na to patrzeć. Powiedziała zakonnicy, że nawet jeden z papieży zezwolił na stosowanie leków mających przynosić ulgę umierającym, nawet jeśli miałyby one im skrócić życie. I że cierpienie starszej pani wydaje się bez sensu. Po co Bogu taki ból? – Widzi pani w tym tylko tyle sensu, ile jest pani w stanie zrozumieć. A On jest większy niż to pojąć możemy pani i ja – odpowiedziała zakonnica. W ostatnim filmie Krzysztofa Zanussiego śmiertelnie chory na raka lekarz zwija się z bólu na szpitalnym łóżku. Ma przy sobie wystarczającą dawkę morfiny, żeby uwolnić się od cierpienia i łagodnie przejść na tamtą stronę. Nie robi tego. Nadaje swej decyzji metafizyczny sens, pokonuje biologiczną pokusę. Nic w eutanazji nie jest oczywiste tak dalece, by przyznać bezwarunkowo rację bądź jej zwolennikom, bądź przeciwnikom. Rozważa się ją obecnie w odniesieniu do osób terminalnie chorych. Jeśli jednak prawo do godnej śmierci zostanie uznane przez kolejne, od Holandii poczynając, jurysdykcje, jeśli stanie się normą akceptowaną, co już ma w coraz szerszym zakresie miejsce, zaistnieje kwestia: dlaczego miałoby się ono odnosić tylko do cierpiących i umierających? W imię szerokiej autonomii jednostki powinno ono być przecież wówczas przynależne także zdrowym i silnym, którzy mogliby wybierać czas i sposób swego umierania. A jeśli tak – jakie prawo mieliby wszyscy inni, żeby ratować młodego silnego samobójcę, odwodzić go od tego czynu lub twierdzić, że tchórzliwie uciekł od cierpienia, zostawiając je w spadku swej rodzinie? Zostałaby złamana kolejna stara zasada, stare tabu. Co w zamian? Stanisław Lem pisarz W zasadzie jestem za eutanazją, ale pod warunkiem rygorystycznej kontroli lekarskiej i prawnej. Osoba w stanie przyagonalnym musi podejmować decyzję będąc w pełni władz umysłowych, aby nie bredziła lub nie żartowała. Najlepiej, gdyby o nieuleczalności danego przypadku, szkodach w organizmie itp. decydowało konsylium. Zabieg eutanazji powinien być dopuszczalny tylko w krajach o pewnym poziomie cywilizacji, aby pod tym pozorem nie dokonywano nadużyć, np. nie mordowano przeciwników politycznych i ludzi niewygodnych. Jestem również za zwolnieniem podłączonych do aparatury ludzkich roślin, ale na to musi być zgoda rodziny. Co się tyczy sensu cierpienia rozumianego w sposób chrześcijański, to ktoś wierzący oczywiście może swoje cierpienia zaadresować wyżej i czerpać stąd pociechę transcendentalną. Ja jednak uważam, że człowiek psuje się podobnie jak samochód, a nie widzę większego sensu w ofiarowywaniu komukolwiek cierpienia samochodu. Prof. Andrzej Marek kierownik Katedry Prawa Karnego i Kryminologii UMK w Toruniu, członek Komisji Kodyfikacyjnej, która opracowała projekty nowych kodeksów karnych: Osobiście z jednej strony uznaję święty obowiązek ratowania życia, a z drugiej strony prawo do godnej śmierci, zaprzestania cierpień. Te dwa dobra są w kolizji. W gruncie rzeczy chodzi o to, że prawo nie może sformalizować zgody na eutanazję. Gdybyśmy zalegalizowali eutanazję, powiedzieli, że to jest bezkarna praktyka, to otworzylibyśmy furtkę do nadużyć. Stanowisko Komisji Kodyfikacyjnej jest ostatecznie takie: nie możemy zalegalizować eutanazji, nawet jeśli są przypadki, które zdaniem komisji usprawiedliwiałyby ją. Paweł Huelle pisarz Moja opinia jest tu zbieżna z wyrażoną przez Leszka Kołakowskiego. Uważa on, że z tego, iż podstawowe kanony moralne, które wniosła w nasze życie czy do naszej kultury cywilizacja judeochrześcijańska, są tak często, tak bezlitośnie i tak powszechnie łamane, nie wynika wcale, że można je relatywizować. Im mniej będziemy skłonni do dyskusji nad jednym z podstawowych dla naszej cywilizacji praw: „nie zabijaj”, im bardziej pryncypialnie będziemy je traktować, tym lepiej dla nas samych. Broniłbym natomiast prawa do samobójstwa, tak jak je widzi Albert Camus, to znaczy wtedy, gdy człowiek w pełni świadomy i w pełni zdolny ocenić swoją sytuację odmawia kontynuowania tej gry, uznając ją z różnych względów za niewłaściwą, niegodną jego czy też nierówną. W tym przypadku jest to wybór tego tylko, bezpośrednio zainteresowanego, człowieka i tylko on ponosi za to odpowiedzialność. Ks. Eugeniusz Dutkiewicz szef Hospicjum Pallotinum w Gdańsku, inicjator przeniesienia idei ruchu hospicyjnego na grunt polski: Eutanazja jest jedną z patologii naszej cywilizacji. Otoczony miłością, opieką i troską cierpiący umierający człowiek odnajduje transcendentalny sens jego cierpienia. Sens własnej drogi życia do końca.
Koza z Ultra Instynktem. Oceń: 91 5. 63 13. Wygryw. Oceń: 222 9. 114 9. Za modą nie nadążysz. Oceń: 151 1. 74 5. Twój dzień będzie lepszy dzięki tej uroczej
zapytał(a) o 20:02 Co to znaczy Eutanazja? Odpowiedzi Eutanazja to jakby zabicie na żądanie. Jeśli chodzi o psy to jest to uśpienie (weterynarz podaje odpowiedni środek i pies po jego zażyciu już się nie budzi). blocked odpowiedział(a) o 20:03 Eutanazja to uśpienie psa. blocked odpowiedział(a) o 20:12 Eutanazja jest to uśpienie czworonoga, kiedy ten jest bardzo chory- słowo te oznacza "dobrą śmierć". Zabieg ten jest bezbolesny, osobą uprawnioną do eutanazji w świetle polskiego prawa jest jedynie lekarz weterynarii. Zwierzę umiera we śnie. blocked odpowiedział(a) o 20:21 Eutanazja oznacza"dobrą śmierć" jest to zabicie psiaka w humanitarny sposób poprzez podanie zastrzyku dożylnie . Eutanazji wykonuje się na zwierzętach ,które są nie uleczalnie chore i choroba sprawia im ogromny ból. Eutanazja to inaczej uśpienie psa. olak7 odpowiedział(a) o 12:04 Eutanazje prowadzi się też na ludziach. @_@ Eutanazja (lub euthanazja, od gre. εὐθανασία, euthanasia – "dobra śmierć") – przyspieszenie lub niezapobieganie śmierci w celu skrócenia cierpień chorego człowieka. Czasami eutanazję określa się jako rodzaj zabójstwa. Można też ją zdefiniować jako działanie występujące zawsze za zgodą umierającej osoby. Od połowy XX w. eutanazja jest omawiana w kontekście nauki (zwłaszcza biotechnologii), moralności (bioetyka), prawa, polityki i religii. Wszystko Masz w internecie ; PPPoszukaj sb : D ! Beardedo odpowiedział(a) o 11:12 Eutanazja ( aż mnie przeraża) to uśpienie psa Eutanazja to tak jakby zabicie na żądanie. Jeśli chodzi o psy to jest to uśpienie blocked odpowiedział(a) o 18:13 Oj ja się aż boje bo w polsce uśpili już psówA na świecie polska to po prostu ubojnia zwierząt z kotami to samo i konie też się zaliczają Eutanazja - jest to uspienie psa z powodu jakiejs choroby ... licze na naj<3 czaro99 odpowiedział(a) o 20:53 przyspieszenie lub niezapobieganie śmierci w celu skrócenia cierpień chorego człowieka wpisz sb na necie ..dobra .to chyba uśpienie psa : c eutanazja to inaczej uśpieniechore bądź stare i cierpiące psy są poddawane eutanazji czasem też agresywne większość pitbulli, owczarków, dobermanów itd. Almsivi odpowiedział(a) o 10:24 eufemizm (miłe słówko) na uśmiercanie najczęściej tych jednostek które z jakiegoś powodu są uważane za nie zdolne do dalszego życiapodeszły wiek, choroby, upośledzenia fizyczne i psychicznemoże dotyczyć tak zwierząt jak i ludzi Odraża mnie! To...Uśpienie pieska u na rządanie.(bądź człowieka-ale nie w polsce) Eutanazja to uśmiercenie zwierzęcia za pomocą zastrzyku, kiedy jest bardzo chory i nie ma dla niego już ratunku, żeby się nie męczył. Inaczej uśpienie. Jest to wykonywane na wszystkich zwierzętach z wyjątkiem ludzi ;P Eutanazja to uśpienie psa.:) Było w ukrytej prawdzie ;dnp. jak jest osoba w spiączce i jego mama nie chce żeby cierpiał to jedzie za granice i tam sie go zabija ;d albo normalnie. Zabija sie ludzi na żądanie. blocked odpowiedział(a) o 16:12 to inaczej usypianie psa a usypianie psa no to wiesz jak piesek jest chory baardzo no to weterynarz podaje mu zatrzyk i on zasypia i nigdy się już nie budzi Jak cię ojciec gwałci Eutanazja to uśpienie Psa,kota,konia chyba... slenderr odpowiedział(a) o 20:29 W przypadku psów jest tak, że jak nie da się go już uratować, bo cośtam to dają zastrzyk pies umiera i nie musi dalej cierpieć. Eutanazja-przyspieszenie lub niezapobieganie śmierci w celu skrócenia cierpień chorego psów chodzi o uśpienie :)Jest to dobry sposób, gdy wiadomo że człowiek lub zwierze i tak zginie, a tak to będzie musiał cierpieć. Sarciak odpowiedział(a) o 23:29 Eutanazja - dobra śmierć stosowana w celu uśmierzenia psu bólu, cierpienia gdy jest śmiertelnie chory to po prosu uspanie Agata153 odpowiedział(a) o 15:32 Eutanazja to uśpienie zwierzaka przez weterynarza z powodu agresji lub choroby. Oczywiście za zgodą właściciela. Eutanazja to jest uśpienie . Wykonuje je lekarz weterynarii , podając dożylnie odpowiednie leki . Stosuje się to gdy zwierzę cierpi a nie da się wyleczyć . Jest to tzw. "dobra śmierć " bezbolesna . Agata153 odpowiedział(a) o 14:51 Eutanazja to bezbolesne uśpienie psa nieuleczalnie chorego .Po prostu uśpienie psa z różnych powodów. blocked odpowiedział(a) o 20:02 eutanazja to coś w stylu aborcji tyle że zabija się starych ludzi a nie dzieci ale w polsce nie ma eutanazji blocked odpowiedział(a) o 22:02 Eutanazja to usypianie śmiertelnie chorego zwierzęcia przez podanie zwiększonej dawki narkozy powodującej śmierć. Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub
. 203 16 315 137 306 129 89 321
znam to z eutanazji